Pociąg z Iławy do Olsztyna odjeżdżał tuż przed 9:00, jechał około godziny więc około 10 byliśmy na dworcu w Olsztynie. Wolniutkim tempem dojechaliśmy na starówkę gdzie zrobiliśmy kilka zdjęć i zaczęliśmy wyjeżdżać z miasta. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do Biedronki na zakupy i mniej więcej o 11:30 byliśmy na granicach Olsztyna. Pierwsze kilometry za Olsztynem jechaliśmy jeszcze po dość ruchliwej drodze, ale z każdym pokonanym kilometrem ruch samochodów malał. W Ostreszewie pojawiły się oznaczenia czarnego szlaku rowerowego, które towarzyszyły nam przez cały dzień. Tempo jazdy było dość niskie, ponieważ temperatura była bardzo wysoka a nam doskwierało jeszcze zmęczenie z wczorajszej wycieczki. Jechaliśmy przez kolejne wioski, a niebo nad nami robiło się coraz ciemniejsze. Mniej więcej w Prejłowie rozważaliśmy nawet czy się nie zatrzymać i przeczekać ewentualny deszcz, ale ostatecznie pojechaliśmy dalej. No i stało się na drodze w lesie między Prejłowem i Giławami zaczęło padać, początkowo lekko, ale po chwili już dość mocno. Stanęliśmy na poboczu pod drzewami i zaczęliśmy się ubierać oraz chować namiot i śpiwory do worków. Na szczęście po kilku minutach deszcz wyraźnie osłabł i mogliśmy jechać dalej, zanim dojechaliśmy do wioski Giławy - świeciło już słońce i musieliśmy się rozbierać. Po kilku
minutach przerwy pod dębem w Giławach ruszyliśmy dalej już przy mocno przygrzewającym słońcu..
Jakieś 5 km za Giławami dojechaliśmy do niewielkiego jeziora Ruskie, gdzie zrobiliśmy mały postój na niewielkiej plaży, pogoda była znowu idealna więc nawet zdecydowałem się na małe brodzenie w jeziorku. Po kilku minutach ruszyliśmy dalej w kierunku większej miejscowości jaką były Dźwierzuty. Liczyłem, że w tej miejscowości lub w jej pobliżu znajdziemy nocleg. Wioska rzeczywiście była większa, krzyżowały się w niej drogi ze Szczytna i Biskupca, były dwa kościoły w tym jeden ewangelicki i niewielki skwer robiący za rynek. Niestety okazało się, że w Dźwierzutach noclegu nie ma, w odległości kilku kilometrów było kilka ośrodków wypoczynkowych, jednak cena za noc nie bardzo zachęcała. Zastanawialiśmy się dobrych kilkanaście minut co robić dalej a tymczasem nad naszymi głowami pojawiły się ciężkie burzowe chmury, schowaliśmy się więc na pobliskim przystanku żeby przeczekać deszcz. Chwilę popadało, trochę zagrzmiało, a potem przestało, ale chmury dalej wisiały nam nad głową. Czekaliśmy dobre 40 minut ale w końcu podjęliśmy decyzje, że jedziemy dalej czarnym szlakiem do miejscowości Orżyny, gdzie zgodnie z oznaczeniem na mapie miały znajdować się jakieś gospodarstwa agroturystyczne, a w razie czego w pobliżu był też ośrodek wypoczynkowy nad jeziorem. Niestety w kierunku jaki obraliśmy chmury były jeszcze ciemniejsze. Pokonaliśmy 5 km do miejscowości Targowo a nad nami już wyraźnie zbierało się na burzę. Pędziliśmy co sił w nogach o Orżyn i na szczęście bez problemu trafiliśmy na wolne miejsce w gospodarstwie agroturystycznym. Zdążyliśmy tuż przed burzą.
Rozpakowaliśmy bagaże, wykąpaliśmy się a ponieważ burza przeszła i zaczęło świecić słońce udaliśmy się na spacer nad pobliskie jezioro Łęsk. Jezioro było bardzo ładne i czyste, trafiliśmy na fachową plaże wiejską z profesjonalnym pomostem, zrobiliśmy kilka zdjęć, pomoczyliśmy nogi i zaczęliśmy wracać bo znowu zaczęło zbierać się na burzę. Po naszym powrocie do domu znowu burza, całe szczęście że udało nam się znaleźć nocleg:)
Ten dzień był dość trudny, było parno i gorąco, ale co chwilę groziło deszczem. Nasza mapa topograficzna Pojezierza Olsztyńskiego kończyła się właśnie na Orżynach i nie wiedzieliśmy czy dalej możemy liczyć na jakiś nocleg. Po wycieczce dookoła Jezioraka byliśmy mocno zmęczeni, więc jechało się ciężko, na szczęście ten dzień minął bez większych problemów, trafiliśmy na dobry nocleg na ostatniej miejscowości widocznej na mapie, nie zmokliśmy jakoś mocno, a do Wielkich Jezior Mazurskich mieliśmy już na tyle blisko, że kolejnego dnia powinniśmy bez problemu tam dojechać.