Miałem kilka pomysłów na dzisiejsze rowerowanie w końcu jednak do skutku doszedł wyjazd z Krzyśkiem nad Czarny Staw, w drodze powrotnej postanowiłem jednak trochę sobie wycieczkę wydłużyć i wybrałem się na górki po południowej stronie drogi 94.
Najpierw wpadłem na pomysł, że pojadę sobie na Kopiec Piłsudskiego do Lasku Wolskiego (jakieś 32 km w jedną stronę). Chciałem do tego pomysłu przekonać Krzyśka, ale on nie chciał. Samemu nie chciało mi się za bardzo jechać, szczególnie, że droga do Krakowa nie jest zbyt ciekawa. W końcu postanowiłem, że pojadę z Krzyśkiem do Puszczy Niepołomickiej. Wyjechaliśmy sobie przed 11 i dość ślimaczym, tempem ruszyliśmy przez Puszczę nad Czarny Staw. Nad samym stawem zrobiliśmy dłuższy postój, było pięknie, słonecznie i bardzo ciepło. Próbowałem przekonać Krzyśka do jazdy jeszcze na drugą stronę Raby, ale on konsekwentnie twierdził, że dziś jeździ rekreacyjnie tylko nad Czarny Staw i z powrotem.
Po przerwie ruszyliśmy wolniutko na odjazd Czarnego Stawu, ścieżka wąska, mocno śliska, więc i tempo w granicach 7 km/h. Po kilku minutach wyjechaliśmy jednak na asfalt. Przekonałem Krzyśka do terenowej wersji powrotu, dzięki temu w okolice Kłaja przeprawiliśmy się w większości po szutrach. Przy wylocie z Puszczy w Kłaju miałem na liczniku dopiero 26 km i pomyślałem sobie, że jeszcze za wcześnie żeby wracać. Pożegnałem się więc z Krzyśkiem i ruszyłem w kierunku Targowiska i dalej do Grodkowic. Tu pokonałem pierwszy poważny podjazd pod Pałac Żeleńskich, miejscami Garmin pokazał mi nawet 11%, co przy mojej obecnej formie wymagało trochę wysiłku. Po pałacem zrobiłem kilka zdjęć i wyjechałem z pałacowego terenu przez ogród, kawałek dalej natrafiłem na dość ciekawy budynek z 1905 roku. Z Grodkowic pojechałem do Brzezia, skąd w zasadzie miałem już jechać do domu, ale robiąc fotki na punkcie widokowym, pomyślałem sobie, że mógłbym jeszcze pojechać do Cichawy zobaczyć cmentarz wojenny nr 333. Po chwili namysłu zdecydowałem się jechać.
Najpierw szybki zjazd, potem dość szybka prosta i byłem na miejscu. Sam cmentarz sfotografowałem tylko z daleka, bo dotarcie do niego było mocno utrudnione przez rozrytą błotnistą drogę. Wiele nie straciłem, bo ten cmentarz najbardziej malowniczo wygląda właśnie z większej odległości. Żeby nie wracać tą samą drogą postanowiłem jechać w kierunku Krakuszowic i tam odbić na Zborczyce. W zasadzie cała ta droga to podjazd, jednak najtrudniejszy odcinek jest na samym początku w Krakuszowicach. Na krótkim może 500 metrowym odcinku stromizna waha się od 6-9%, dalej już znacznie łatwiej, ale systematycznie pod górę. Ciągłemu zdobywaniu wysokości towarzyszą coraz piękniejsze widoki. Po pokonaniu podjazdu dojechałem do Suchoraby, skąd zjechałem w kierunku drogi nr 94, dalej już najkrótszą drogą przez Zagórze i Staniątki dotarłem do Niepołomic. Na koniec jeszcze wizyta w sklepie, gdzie zakupiłem colę i do domu.
Dzisiejszy wyjazd bardzo udany, piękna pogoda i jakby trochę wyższa forma. Pokonałem prawie 55 km, za rowerze crossowym z oponami 1.75 i nie zmęczyłem się jakoś strasznie mocno. Fakt, że tempo szczególnie na pierwszym płaskim odcinku było dość niskie, ale potem nawet na podjazdach starałem się jechać dość mocno, mimo to nie przyjechałem tak skrajnie zmęczony jak ostatnio. Jeśli pogoda się utrzyma to niedzielę, wybieram się na kolejną wycieczkę.