Dzień nauczyciela, dzień wolny od zajęć lekcyjnych, po porannej akademii i ślubowaniu klasy I, uczniowie poszli do domu. Ja też dziś znalazłem czas na małą wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej - dziś bardzo terenowo, kilkoma ścieżkami, którymi jeszcze nie jeździłem.
Na początek przez Kobylą Głowę w kierunku Kłaja, przejeżdżam koło jednostki wojskowej i przed samym Kłajem odbijam w lewo. Jadę szutrową, dobrze utwardzoną drogą równoległą do asfaltu biegnącego wzdłuż ściany lasu od Kłaja do Stanisławic. W bok odbija wiele dobrze zarysowanych leśnych ścieżek, może kiedyś którejś spróbuję. Po kilku kilometrach dojeżdżam do leśnego asfaltu w prowadzącego w kierunku Czarnego Stawu, ale jadę nim tylko kawałek, asfalt skręca w prawo a ja dalej ciągnę na prostu po leśnej drodze. Po kolejnych kilku kilometrach przecinam kolejną nitkę asfaltu, tym razem tą biegnącą od Damienic, ale ja jadę ciągle prosto po szutrze.
Moim celem jest cmentarz żydowski w Baczkowie, niestety zamiast jechać dalej moją wygodną szutrówką, postanawiam przebić się ścieżką do Drogi Złodziejskiej. Początek jest zachęcający, ścieżka do prawda już nie tak dobrze utwardzona, ale szeroka i można po nie jechać, niestety w pewnym momencie ścieżka najpierw się zwęża, a po chwili zamienia się w błotną masakrę. Jakoś bokiem udaje mi się przejść i po stromym podejściu, dochodzę do Drogi Złodziejskiej. Dalej jadę w miarę bez problemu, choć dość wolno, bo droga jest pełna piasku. Pod cmentarzem chwila przerwy i kilka fotek, a następnie jadę dalej i z Puszczy wyjeżdżam w Proszówkach.
Kilka kolejnych kilometrów do jazda po asfalcie przez Baczków do Gawłówka, gdzie po krótkim postoju pod zapomnianym pomnikiem radzieckiego pilota, odbijam ponownie do Puszczy. Kolejne kilometry znowu stosunkowo wolno, bo droga jest poważnie zniszczona przez ciężki sprzęt pracujący przy wyrębie lasu. W końcu dojeżdżam do przecinki w której znajduje się mogiła radzieckiego skoczka-zwiadowcy, który właśnie w tym miejscu został zastrzelony i pochowany. Grobem chyba ktoś się zajął, bo został on wymalowany, a na grobie pojawiły się kwiaty.
Dalej jadę już dość szybko, cały czas po szutrze, przecinam obie nitki asfaltu, przejeżdżam koło rezerwatu żubrów i po kilku kilometrach dojeżdżam do leśniczówki Przyborów.
Wyjazd w sumie udany, choć pogoda była taka sobie, po porannym słońcu, później zrobiło się dość chłodno. Tempo jazdy jak na duże odcinki po leśnych drogach (na cienkich oponach) dość wysokie.